niedziela, 29 listopada 2009

Słucham

Słucham, zaczęłam słuchać, co się do mnie mówi... Może trochę późno, ale grunt, że w ogóle:)

Złapałam się na tym, że przez większą część swojego życia albo mówiłam albo projektowałam sobie rzeczywistość zupełnie nie słuchając przekazywanych mi komunikatów. Facet mówił: nie wiem, co czuję, nie jestem gotowy na związek. Co docierało do mnie? Zmień mnie, zrób coś żeby było inaczej. I w ten sposób wszystko plątało się niemiłosiernie. Ja zakochiwałam się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości zamiast w tej teraźniejszej, realnej.

A od jakiegoś czasu po prostu słucham i obserwuję. Nie wyrabiam sobie żadnego zdania, uczę się cierpliwości, gdy ogarnia mnie natłok emocji zwyczajnie głęboko oddycham.

Już mi trochę z tego słuchania dobrych rzeczy wyszło, a dzięki spokojowi obserwuję jak na mnie reaguje druga strona - czy słucha. I o dziwo niezupełnie. Jest facet, który mnie adoruje, mówi, że mu się podobam i takie tam. A co ja widzę? Że on ma absolutnie gdzieś to, co czuję ja. To, co myślę. Jest tak zafiksowany na tym, że mu się podobam, że zapomniał... O MNIE.

I to jest naprawdę zabawne. No bo jak zareagować na sms-a: chciałbym liczyć się z Twoimi potrzebami, ale to chyba dla mnie za trudne?

Ja zaczęłam się śmiać i jak sobie to przypomnę to śmieje się dalej... Chciałąm odpisać, ale nawet nie wiedziałam co. 

Jeśli na tym etapie znajomości moje potrzeby są nie ważne to co byłoby dalej? 

Chcę słyszeć szczerą prawdę, ale to jak do niej podejdę to jest tylko i wyłącznie mój wybór. Jeśli ktoś mówi, że nie chce związku to go nie chce. i nie ma co łudzić się, że to zmienimy. Może gdybym częściej słuchałam J., i zamiast myśleć o nim myślała o sobie zaoszczędzilibyśmy sobie sporo nerwów.

Wydawało mi się, że ten damsko-męski świat jest taki skomplikowany, ale nieprawda. To wszystko jest bardzo proste: wystarczy szczerze mówić i uważnie słuchać, i myśleć o sobie:)