czwartek, 11 marca 2010

Odbicie

Kiedyś bałam się luster. Był taki moment w moim życiu, w którym odwracałam się tyłem do swojego odbicia. Nie przepadałam za wystawami sklepowymi, bo mogłam w nich zobaczyć siebie. Natomiast jeszcze wcześniej zanim dopadła mnie ta "lustrofobia" często pokazywałam swojemu odbiciu język. Tak jak bym chciała powiedzieć "spadaj!" samej sobie.

W którymś momencie to się zmieniło. A raczej odwróciło o 180 stopni. Teraz zahaczam wzrokiem każde lustro. Tak jakbym nadrabiała czas stracony na fochowanie się do mojego odbicia. Patrzę i uśmiecham się do siebie, spogladam ot tak i wtedy, kiedy mam sobie coś ważnego do powiedzenia. Nie odwracam się nawet wtedy, gdy płaczę, albo jestem bardzo smutna. I to jest fajne, bo chyba oznacza akceptację. Pogodzenie się ze stanem rzeczy. Miłość?

Stoję, patrzę i widzę przyjaciela. Kogoś na kogo mogę liczyć bez względu na wszystko. Jedyną osobę jakiej mogę ufać i która akceptuje mnie bezwarunkowo - SIEBIE.

Przeszłam długą drogę, by dojść tu gdzie jestem. Nie było łatwo, ale na pewno było magicznie i wyjątkowo. Wciąż pracuję nad sobą i ze sobą. Czasem jestem dumna z siebie, kiedy indziej mam ochotę rzucić kubkiem o ścianę i krzyknąć : "Pieprzę to całe psychologizowanie. To bzdury". Ale potem wracam... bo to mi pomaga.

Ktoś, kiedyś, coś zaniedbał i teraz ja wykonuję tę pracę. Dla mojej Florki czy Maxa, którzy mam nadzieję kiedyś pojawią się w moim życiu.

A kiedy ktoś pyta czemu gapię się w lustro, odpowiadam : "Sprawdzam, czy jestem" :)

I teraz wreszcie pewna na sto procent tego, co mówię odpowiadam sobie: JESTEM.:)

niedziela, 7 marca 2010

Brak kontroli

Czasem okazuje się, że posiadanie "prawie kontroli" to jedynie moje pobożne życzenie. Kiedy w grę wchodzą emocje nie ma mowy o logice. Jak to jest, że czym bardziej Ci na kimś zależy tym bardziej skrajne uczucia rodzą się w Tobie?

Nie wiem czy inni tak mają. Ja na pewno. Wprost proporcjonalnie do tych pozytywnych pojawiają się i negatywne. Dziś doświadczyłam tego z całą mocą. Najpierw M. wkurzył mnie niemiłosiernie, doprowadził do łez i do myśli pt. "zaraz ci nakopie w tę ...". I nie, wcale nie przeszło, dalej byłam zła. Ale jednoczesnie patrzyłam na niego i myślałam, jaki jest Mój, jak bardzo ważny.

I choć strasznie chciałam to wszystko poukładać w głowie - nie dało się. Przeplatało się milion myślowych gonitw. Konkluzja? Wydaje mi się, że jestem zła, bo chciałabym, żeby był taki idealny, czytający w myślach, zgadujący to, czego... sama nie wiem. 

Ale z drugiej strony... gdyby taki był... popełniłabym harakiri. Bo kto by wytrzymał z takim ideałem? I nawet kiedy mnie poucza i mam ochotę kopnąc go w goleń myślę sobie, że go .....

Tak myślę, ale nie mam odwagi tego powiedzieć głośno. Bo co by było jakbym to powiedziała? Odsłoniłabym tarczę. Więc chowam się za złością. 

Kobieta - taka skomplikowana, że aż śmiesznie prosta. Mała roztupotana dziewczynka w dorosłym ciele panującej nad sobą kobiety. 

Czasem sobie myślę ile cierpliwości trzeba, żeby ze mną wytrzymać...

poniedziałek, 1 marca 2010

Babskie sprawy

Czasem wydaje mi się, że potrafię być taka dojrzała. Ostoja spokoju, ponad wszystko zachowująca równowagę, działająca na innych uspokojająco... Ale czasem... mam wątpliwości i to spore. Jak ktoś mnie zacznie wkurzać, ale tak konkretnie. Nie potrafię się opanować. Staram się, tak bardzo się staram rozmawiać z własnym rozsądkiem, ale...

Ostatnio pewna dziewczyna obudziła we mnie emocje rodem ze wczesnej podstawówki. Kiedy ją widzę mam ochotę złapać za kudełki i zrobić coś nieładnego. Czy zrobiła mi coś złego? W zasadzie nie. Po prostu mnie drażni, ale tak kosmicznie jak nikt dawno do tej pory. Jej zachowanie, stosunek do mnie, do nas (moich znajomych) itp. Oczywiście opanowuję się, w końcu jestem dorosła, ale w głowie pojawiają się westernowe obrazki.

Kiedyś czytałam, że czasem pewne sytuacje działają na nas mocniej niż mogłoby się wydawać, bo nakładamy kalki z przeszłości. Budzą się stare rany, zadrażnienia, wspomnienia. Jakiś niewinny prztyczek powoduje, że machina przeszłości rusza w naszej głowie.

I tak jest chyba w tym przypadku. Ja nawet wiem kogo przypomina mi ta "denerwująca" dziewczyna. Kiedyś ktoś zachowywał się podobnie. Możliwe nawet, że ta dziewczynka z przeszłości też nie chciała źle. Moim kosztem budowała swoje poczucie własnej wartości, albo moje było tak nikłe, że wszystko brałam do siebie.

Ja wciąż bywam czasem lekko przewrażliwiona, choć bardzo staram się trzymać dystans do siebie. Jestem już silniejsza. Z poczuciem własnej wartości też już jest zdecydowanie lepiej. Może dlatego nie udowadniam sobie teraz, ze przecież mogłabym pokazać "denerwującej" teraz i w wyobraźni - tej z przeszłości gdzie ich miejsce. Staram się jedynie trzymać maksymy:

"Don't argue with an idiot. They will only drag you down to their level, and beat you by experience."

:)))