wtorek, 18 maja 2010

WIELKIE ZMIANY

Nie pisałam dwa miesiące, a całe moje życie w tym czasie stanęło na głowie. 6 kwietnia dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Oczywiście chcę być mamą i nawet trudno nazwać to przypadkiem, bo wiedziałam co robię, a mimo to doznałam szoku. Z jednej strony traktuję to wszystko jako pewien rodzaj cudu, nie mogę uwierzyć, że w moim brzuchu bije maleńkie serduszko. Czuje się za mojego Groszka (nazwa robocza tzw. która będzie obowiązywać do momentu wybrania nazwy właściwej) odpowiedzialna i już wiem, że go kocham. Ale z drugiej przeraża mnie ta zmiana. Już nic nie będzie tak samo. To chyba nawet nie jest związane z tym, że będę mamą. Bardziej chodzi o M. On się bardzo cieszy, chce byśmy byli rodziną, a ja.... ja od chwili gdy dowiedziałam się o ciąży mam na niego alergię. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło, że nic mnie już ciekawego nie czeka, że nie bedzie już tych ekscytacji nowym facetem, nie będzie błogiego niedzielnego lenistwa w samotności. Skończyło się oczekiwanie na tego jedynego, księcia itd. itp. , oczekiwanie którym żyłam przez ostatnie lata. Tylko, że nie słyszę fanfar, nie ma balu i pocałunku w świetle księżyca. Poddałam się losowi i on zdecydował - moźe i dobrze, bo ideałów nie ma? Sama już nie wiem. Tak naprawdę zakochana po uszy byłam tylko w J., przy nim na początku miałam taką zajebistą pewność, na początku nie było strachu, byłam w stanie z tylu rzeczy zrezygnowac, bo on... NIe, nie umiałabym z nim żyć, przede wszystkim dlatego, że nie czułam się kochana. Ale jako osoba, bez tych swoich traum spełniał wszystkie wymagania... tego czasem brakuje. Ale nie ma co wracać do przeszłości, takie zakochanie bardzo szkodzi, nie można kogoś aż tak kochać, bo to niesie tylko ból. Postanowiłam kochać tylko siebie, no i rzecz oczywista Groszka, ale żadnego faceta już tak bardzo... nawet jeśli jest tym najważniejszym.

Oczywiście wiem, że za połowę moich słów odpowiadają hormony... dlatego podzielić należy przez dwa...:D