piątek, 15 kwietnia 2011

Pożegnania i powroty

Dawno mnie tu nie było, bo chyba i feeling na pisanie zanikł na czas jakiś. Ale mam wytłumaczenie... zostałam mamą. Od czterech miesięcy uczę się rodzicielstwa. Trudna lekcja nie powiem. Haniut jest, jest... nie umiem tego opisać od tak w kilku zdaniach. To nieziemska przygoda, choć tak prozaicznie zwyczajnie męcząca. Mam córkę i czasem sama nie wierzę, ze ten mały gumiś wyszedł z mojego wnętrza i jest całkiem mój.

Nabrałam wielkiej ochoty na opisanie tego wszystkiego, co mnie spotkało i dzieje się kazdego dnia. O Hani mogłabym pisać epistoły. O krostkach, uśmiechach, kupach i wszystkiem tym, co zwykłego śmiertelnika nie jest w stanie zafascynować. Więc pewnie będę mega mono...

No nie. Obiecuję sobie, ze nie. Bo jestem jeszcze Ja, nie tylko mama. Na początku ciężko mi się było odnaleźć. Miałam wrazenie, ze znikam, ze nie istnieje. Ale jestem i powoli odzyskuje siebie.

Moje małzeństwo? Nawet nie wiem czy mozna jeszcze cokolwiek powiedziec. Chyba niedaleko pada jabłko od jabłoni. Bo jakkolwiek bym się całe zycie nie starała, nie chodziła na terapię, nie czytała mądrych ksiązek czasem mam wrazenie deja vu. Jakbym zyła w związku moich rodziców. NIe ma wspólnych tematów, zainteresowania, miłości. nie wiem kim jestem dla mojego M., bo nie chce mnie słuchać, nie interesuje go moje zdanie, nie rozumie mnie i nie hcce nic z tym zrobić. Mozna by powiedzieć: KRYZYS. Tylko, mam wrazenie, ze on się nigdy nie skonczy. Nie czuje się kochana, poządana. Z trudem odnajduję sens i nadzieję bycia razem. Coraz częściej myślę, ze tak juz będzie zawsze. Czy to prawda? Zobaczymy.

Tak bardzo chciałam, zeby moje dziecko wiedziało czym jest miłośc i jak wygląda związek. Ale niestety doświadczenia pewnie będzie mieć jak mama.

Ja. Kolejne pokolenie nieudanych związków. Widocznie taka karma.

3 komentarze:

  1. Wiesz, ja chyba jednak wierzę w to, że pracą można zmieniać swoje życie, nawet jeśli trzeba czekać na efekty dosyć długo. Jak to jest - czy jeśli powiesz swojemu M. że chciałabyś popracować nad Waszym związkiem przez np terapię, żeby przynosił więcej satysfakcji, to on powie "nie"? Próbowałaś już? Może trzeba nad nim popracować i prosić i prosić, aż w końcu ulegnie i się zgodzi?

    OdpowiedzUsuń
  2. On nie wierzy w terapię, w psychologię, dla niego moje emocje są pomyłką. Źle czuję, potrafi mi to ciągiem logicznym udowodnić:) To nawet śmieszne i zabawne, ale nijak nie prowadzi do zgody między nami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm...Nie trzeba wierzyć w terapię, żeby drogą analityczną wykazać w sytuacji minusy. Że korzyści z sytuacji nie będzie (tu niech on sam zdefiniuje co postrzega jako korzyść - nie trudno się domyślić że nie będzie miał zbyt wiele w związku w którym jedno nie jest do końca szczęśliwe). Skoro postrzega wszystko logicznie, to metodą zysk-strata możesz mu pokazać coś niecoś. Ty też możesz w takim razie wykazać, że on źle czuje - bo skoro dąży do udowodnienia, że źle czujesz Ty - to po co? Nie ma to na tle logicznym ŻADNEJ wartości. Jeśli chce udowodnić, że źle czujesz, że on się nie myli, znaczy wykazuje chęci, a chęci są motywowane czym? No właśnie. Tego już nie muszę Ci tłumaczyć, pewnie wiesz lepiej niż ja. Wierzę w Ciebie kobieto, uwierz i Ty. Za fraki go! I do oporu praca nad tematem. Dasz radę:) Ja uparcie szukam szczęścia, mam do tego prawo. Ty również.

    OdpowiedzUsuń