wtorek, 28 kwietnia 2015

Gdy kończy się miłość, zaczyna się wojna

Związek, małżeństwo, para. Jakkolwiek nie nazwać tego tworu zastanawiam się po co on komu, skoro są z nim same kłopoty. Dwoje ludzi, młodszych, starszych, po przejściach, bez doświadczenia itd spotyka się i zakochuje. Potem jest eksplozja miłości i... przychodzi proza życia. Jestem mężatką z pięcioletnim stażem. Co ważne - mamy dziecko. Wokół siebie mam dużo podobnych nam par i nie znam ani jednej, w której oboje mówią: jesteśmy szczęśliwi. Są tacy, którzy żyją wzajemnymi pretensjami, tacy którzy zdradzają i są zdradzani, tchórze, którzy twierdzą, że znoszą to wszystko dla dobra dziecka ( w co kompletnie nie wierzę) oraz ci rozstający się lub rozstani. Czy naprawdę aż tak trudno być razem? Tak. Tylko od kilku lat próbuję zrozumieć dlaczego. Są oczywiście różnice charakterów, niedopasowanie, inne plany na przyszłość... ale jet też chyba egoizm i ogromne oczekiwania. On powinien być taki, a ona taka. Ba i pewnie przez pierwsze miesiące tacy byli. Wtedy kiedy się starali, kiedy im się chciało. Tylko potem przychodzi proza życia. Są dzieci, kredyty, obowiązki i nikomu nie chce się już wkładać maski. To, co na początku było takie urocze staje się naprawdę denerwujące. I co zrobić rozwieść się? To najprostsza droga ucieczki. A jakby tak spróbować się poukładać? Tylko to niestety wymaga ciężkiej pracy, także nad sobą.
Challenge accepted.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz