środa, 27 stycznia 2010

Na progu

Czy warto się zakochiwać? Jak utrzymać uczucia na wodzy? Może lepiej zapanować nad nimi teraz, póki nie jest za późno, żeby potem nie bolało. Zakochanie to szał, pragnienie drugiego człowieka, przyzwyczajenie do jego obecności, podkładanie się. Ktoś pojawia się w twoim życiu, mości sobie w nim miejsce, a potem znika i nic już nie jest takie samo. Zostają miejsca, których zaczynasz unikać, ludzie, z którymi nie chcesz rozmawiać, natrętne myśli, których nie umiesz się pozbyć... 

Nikt nie może dać gwarancji, że tym razem się uda. Przez to niby jest ciekawiej, ale z drugiej strony czy ewentualny ból wart jest ryzyka?

Wciąż słyszę o rozpadających się związkach, zdradach, kłamstwach. Jakie jest prawdopodobieństwo, że u mnie będzie inaczej. Ja zranię będzie gigantyczne poczucie winy, on zrani - zapłacę ja.

Po co więc to wszystko? Dla wspólnego śmiechu? Zabawy? Ciepła i pieszczot? Rozmów, które powodują, że czujesz jakbyś wygrał los na loterii?

Mam wrażenie, że w większości par, które obserwuję nie ma już tego wszystkiego. Druga osoba to jedynie rodzic tego samego dziecka, podwyższona zdolność kredytowa, lek na samotność. Nie potrzebuję żadnej z tych rzeczy. Więc po co?

Mam wybór. Choć mówi się, że to emocje rządzą, ja czuję, że jeszcze mam wybór. Ryzykować czy dać spokój. Nie chcę kolejny raz spadać w dół. Powiedzieć do widzenia zanim jeszcze echem odbiło się dzień dobry czy powolutku nóżka za nóżką wejść w to podejmując rękawicę?

Chciałabym to wiedzieć póki jeszcze nad tym panuję...

3 komentarze:

  1. Nie umiem jeszcze rozgraniczyć, co jest podszeptem intuicji a co zwykłym strachem. Jakiś czas temu poważnie się na niej zawiodłam, dzwonek alarmowy nie zadzwonił w porę i teraz ciut się gubię w tych podszeptach:)
    Więc jest tak pół na pół:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ok, a gdyby tak na chłodno rozpatrzeć "za" i "przeciw"? Czy jest coś, co niepokoi Twój instynkt samozachowawczy?

    OdpowiedzUsuń