poniedziałek, 25 maja 2009

Rozsądek

Nie palę już... tam dam dam (tu wchodzą bębny) ... od 64 dni. Kurcze już nawet nie myślę o paleniu. Tzn. myślę, jak widzę jak na pasie obok w samochodziku marki Matiz siedzi sobie odstresowana niewiasta i zaciąga się dymem z cieniutkiego Vogue'a. Wtedy nawet jej zazdroszczę, kurcze tak móc choć przez chwilę poczuć jak dym roznosi sie delikatnie po ciele, a potem dochodzi do mnie ten cholerny smród i natychmiast mi się odechciewa. Fu! A ja przecież teraz tak ładnie pachnę:))
Zastanawia mnie tylko jedno: gdzie sa te moje zaoszczędzone na niepaleniu miliony?? Jak paliłam to skądś brałam, niepalę a portfel i tak pusty. Mądrzy ludzie mówią: nagradzaj się. Ale kiedy nie ma czym?? Ta zagadka pozostaje wciąż nierozwiązana...

A poza tym?
Każdego dnia budzę się i myslę co by tu zrobić żeby znalazł się powód do uśmiechu. Staram się nie myśleć o tym, o czym zdarza mi się myśleć, a nie powinnam bo na to jest miejsce i czas raz na dwa tyg z Zośką moją całkiem prywatną.
Uczę się być niesama odkąd parę miesięcu temu moje życie przewróciło się do góry nogami i wciąż się do końca do tego stanu nieprzyzwyczaiłam.
Dojrzewam do stworzenia wiekopomnego dzieła... a jak na wiekopomne przystało dojrzewa długo. Więc daję mu czas.
:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz